WIELKA BRYTANIA, PRZEDMIEŚCIA LONDYNU,
10 PAŹDZIERNIKA 1883 ROKU
Po korytarzu szpitala psychiatrycznego Rutledge rozlegały się wrzaski. Nie był to szpital przyjazny. O nie, w żadnym wypadku. Eksperymenty przeprowadzane na pacjentach nie były ani trochę przyjemne, czy bezpieczne. Śmiertelne, brutalne, niebezpieczne, a same warunki, w których trzymano pacjentów, były tragiczne.
Na jednej z pacjentek, dziewczynie, której rodzina zginęła w pożarze, miała być przeprowadzona lobotomia*. Jej przerażony krzyk, połączony z płaczem, słychać było na korytarzu mimo masywnych, żelaznych drzwi, którymi była zamknięta sala.
Błagania do lekarza nie pomagały, do Boga również nie dawały żadnego skutku. Wiedziała, że była zdana na ból, a znając tych lekarzy — także na śmierć.
Zacisnęła powieki. Cała się trzęsła ze strachu. Z jej ust zamiast krzyku, słychać było tylko ciche skomlenie.
— Nareszcie — mruknął, odwracając się w jej stronę z wiertłem.
Zaczęła ciężko i głośno oddychać. Wyłkawszy cicho niezrozumiałe dla lekarza słowa, pasy zabezpieczające oraz kaftan rozpięły się, a w pomieszczeniu z podziemi nagle wyrosła czarna, niewyraźna postać, która w jednej chwili rozpostarła czarne jak węgiel, pierzaste skrzydła. Jej ślepia oślepiały czerwonawym blaskiem, a białe kły, wybijały się na czerni. Nastolatka wyciągnęła do postaci dłoń, jakby prosiła o pomoc, jakby chciała się do niej dostać. Z kłębu czarnych piór i mgły wysunęła się ręka. Czarna, jak mgła, która ją otaczała, z długimi, zakrzywionymi szponami.
— To diabeł! — wrzasnął lekarz, wycofawszy się.
Dziewczyna podała jej rękę, zamykając oczy i garbiąc się w bezsilności.
— Kim jesteś? — spytała postać, kobiecym, uspokajającym głosem.
Poczuła nagle, jak coś chlasta jej nadgarstek. Czuła ból, który ją przeszywał, ale nie narzekała. Lobotomia mogła być dużo gorsza.
— Jestem — załkała — twoją panią.
— Jakie jest twoje pierwsze życzenie?
— Spal ich. Spal ich wszystkich. — Ponownie załkała, a po jej policzku spłynęła łza, która spadła na kaftan.
— Oczywiście, moja pani.
Postać nagle zmieniła się w młodą, nie za wysoką kobietę o blond włosach i heterochronii. Jej prawe oko miało kolor czerwony, a drugie – zielony.
Pomogła jej nowej pani wstać i wyprowadziła ją z sali, a chwilę potem ze szpitala. Stanęły przed bramą, a blondynka jednym ruchem ręki zapaliła szpital.
Młodsza z nich przyglądała się płonącemu budynkowi. Nie żałowała tego, co powiedziała, tego, jaki dała jej rozkaz.
— Czyli — odchrząknęła — teraz jesteś na każde moje zawołanie? Na każdy rozkaz? Bez wyjątku?
— Jak najbardziej. — Uśmiechnęła się, ukazując tym razem ludzkie zęby.
— Kim jesteś? — rzuciła cicho.
— Ja? — Zaśmiała się. — Jestem piekielnie dobrą przyjaciółką.
--------------------------------------------------------------------------------------------------
Lobotomia — zabieg neurochirurgiczny polegający na przecięciu kory przedczołowej, jedna z metod leczenia chorych na schizofrenię i inne ciężkie choroby psychiczne.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Postanowiłam zacząć od nowa. Z tylko jednym, jedynym blogiem. Tak, właśnie Paktem Zemsty.
Potrzebowałam dużej zmiany. Usunięcia Red, założenia nowego konta i zaczęcia od nowa pisać opowiadanie.
Zapraszam do pozostawienia po sobie opinii i wskazówek, za które będę naprawdę wdzięczna.
— M.R.
Fajneee 💓
OdpowiedzUsuńZajmuj mi miejsca i ścigaj o rozdziały xD
Ja to czytałam, może nie do końca takie to było, ale czytałam i chce następny, ale to kiedyś tam ;***
OdpowiedzUsuńChce Bambisia! Bambiś!
A jednak zostajesz! Oł je. Szybko zmieniłaś zdanie, ale się cieszę.
OdpowiedzUsuńRozdział cudny i czekam na next.
Pozdrawiam
Shrew ❤
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń